Praca w Primark. Jak dostac prace w Primark?

Nigdy nie przypuszczalam, ze bede pracowac w Primarku. To byl lipiec, a ja od miesiaca mieszkalam na stale w Hiszpanii. Ot tak, weszlam na strone Primarka, wypelnilam formularz i nie liczylam na zaden odzew, bo interesowalo mnie szukanie pracy w moim zawodzie. Kiedy odzewu ze strony firm zwiazanych z moim wyksztalceniem nie bylo, ktoregos upalnego dnia wracalam przepelnionym autobusem do domu i odezwal sie telefon. Nic nie slyszalam, ale cos tam zrozumialam. Oczywiscie moj poziom jezyka byl juz zaawansowany i tutaj nie bylo problemu, ale hiszpanskie krzyki w autobusie uniemozliwialy mi konwersacje z przedstawicielem zasobow ludzkich Primark. Najwazniejsze z tej rozmowy to czy potwierdzam swoja obecnosc na rozmowie o prace. A ja, ze co? Jak to potwierdzam? Bylam tak rozkojarzona, ze powiedzialam, ze tak. Pozniej przekopalam cala skrzynke mailowa i dopiero gdzies na koncu wiadomosci smieci pojawil sie email zapraszajacy mnie na rozmowe z zasobami ludzkimi Primark. Problem? Byl podany dzien, ale godzina nie. Zadnego telefonu kontaktu, a bylo jedynie podane, ze na wygenerowana wiadomosc nie opowiadac. Co wiec mialam zrobic? Postanowilam stawic sie w wyznaczonym miejscu o godzinie jak to moj partner uznal - nie za wczesnie, nie za pozno czyli przed 11 rano. 
Stawilam sie w wyznaczonym miejscu o wybranej przeze mnie godzinie i dosc dziwny pracownik zasobow ludzkich przeszukal wszystkie listy, zeby mnie znalezc i mnie nie bylo. Bylam oczywiscie przygotowana na taka sytuacje - mialam ze soba kopie maila, ktory mi przyslano. Tak sie zlozylo, ze nie bylo wystarczajacej liczby osob przeprowadzajacych rozmowy i mieli wszystko ustawione jak w zegarku. Wtedy pojawila sie szefowa Primarka. Oczywiscie nie wiedzialam kto to i zaprosila mnie na rozmowe. W sali przypominajaca szkolna klase bylo szesciu przedstawicieli zasobow ludzkich przeprowadzajacych rozmowy z kandydatami. Rozmowa poszla mi bardzo dobrze, zeby nie powiedziec swietnie. Szefowa mnie odeslala do kolejnego szefa - tym razem zasobow ludzkich, ktory zaczal mi zadawac dziwne pytania. Na poczatku zaznaczylam, ze nie mam samochodu i nie moge pracowac wczesniej niz od 10 rano, a on nalegal czy bym mogla pracowac od siodmej. Nie mozliwe. Do centrum handlowego mam siedem kilometrow. Pozniej okazalo sie, ze chcial mi dac stanowisko Visual Merchandisher. Caly czas gryze sie w jezyk i gotuje ze zlosci, ze nie powiedzialam, ze tak, ale o tym przy innej okazji. 
Po rozmowie indywidualnej odbyla sie prezentacja w grupach kilkunastuosobowych na temat firmy czyli indoktrynacja od pierwszego spotkania. Ile osob pojawilo sie na rozmowach? Smiem twierdzic, ze przynajmniej 250 patrzac na papiery, ktore mial pierwszy rekuter, ktorego spotkalam na mojej drodze. Na dowidzenia oczywiscie zyczono nam wszystkim szczescia i ze zadzwonia. 
Po powrocie do domu zaczelam sie informowac na temat calej tej rekrutacji. Okazalo sie, ze przebudowuja prawie dziesiecioletni sklep i bedzie on teraz dwa razy wiekszy, wiec potrzebuja 130 osob na pol etatu. 
Kilka dni pozniej zadzwonili, powiedzieli, ze przeszlam kolejny etap i zapraszaja na kurs teoretyczno praktyczny. Cztery dni musialam sie stawic w centrum ksztalcacym, gdzie tlumaczono nam od prostych i logicznych rzeczy jakimi sa obsluga klienta, az po informacje dotyczace polityki firmy. Kolejne trzy dni spedzilismy podzieleni na cztery grupy w Primarku gdzie tlumaczono nam jak skladac ubrania, jak dzialaja kasy, przymierzalnie, jak wyglada magazyn. Troche to bylo dla glupkow, bo kto nie wie jak zlozyc koszulke? 
Tydzien pozniej zaczelam oficjalna prace, podpisujac umowe tymczasowa na szesc miesiecy. Pierwszy tydzien to byly przygotowania do otwarcia nowego sklepu, wiec pomagalam tam rozwieszajac i rozkladajac produkty. Tak sie zlozylo, ze przydzielono mi dzial damski i tam tez spedzilam kolejne szesc miesiecy. Jak one wygladaly? O tym w kolejnym poscie dotyczacym pracy w Primark. 

Komentarze